Jaki będzie 2020 rok dla Giżycka? Niech przemówią liczby, one zawsze prawdę powiedzą. Nie będę jednak uprawiał numerologii, ani wróżenia z fusów. W ciąg najbliższych dni zaprezentuje Państwu to, na co w 2020 powinniśmy zwrócić szczególną uwagę w trosce o miasto. Liczy 2020 roku dla Giżycka.
50 763 000 zł – kwota zadłużenia miasta Giżycka. Tak wysokiego zadłużenia jeszcze w historii naszego miasta nie było. Inwestycje, które prowadzimy w ostatnich latach są pozbawione rentowności, toteż trudno oczekiwać rentowności po np. boisku czy kładce, to zrozumiałe i do tego uwag nie mam. Jednak ostatnie 5 lat to czas zmarnowany jeżeli chodzi o inwestycje, mające na celu rozwiązanie problemów Giżycka. Problemów które zaprowadziły nas na niechlubną listę miast zagrożonych zapaścią społeczno-gospodarczą. Niestety burmistrz Iwaszkiewicz w wydawaniu pieniędzy publicznych zupełnie nie bierze pod uwagę, że pożyczone pieniądze będzie trzeba w końcu bankom oddać, a ilość giżycczan, więc osób, które mają spłacać to zadłużenie w przyszłości z roku na rok maleje, a to przecież demografia i jej trend świadczy o sile, bądź niemocy lokalnej gospodarki, tak samo zresztą jak o ciągłości miasta. Demografię zostawmy jednak na później.
Inwestycje, a przynajmniej ich część musi być nastawiona na wzrost całorocznych miejsc pracy. Jakieś 20 lat temu wmówiliśmy sobie, ze jesteśmy miastem turystycznym, więc jako miasto zaciągamy kolejne kredyty i inwestujemy w infrastrukturę turystyczną. Żaden włodarz, przez ostatnie lata nie powiedział "sprawdzam" i nie zainteresował się ile procent firm trudni się w Giżycku z turystyki. Fakty są przykre, bo jest to 4% firm, co nie przeszkadza burmistrzowi pisać w najważniejszych dokumentach miasta (Studium Uwarunkowań, Strategii Giżycka), że to właśnie "turystyka" stanowi koło zamachowe naszej gospodarki. Szanowni Państwo, na jednej cherlawej nodze jaką jest turystyka długo stać nie będziemy. Musimy to zrozumieć, jeżeli ilość mieszkańców ma wzrastać, a ilość młodych ludzi wyjeżdżających stąd bezpowrotnie, stopniowo maleć. Musimy to zrozumieć, jeżeli chcemy, żeby za 10 lat budowane dziś boiska i kładki tętniły życiem, a nie straszyły pustkami.