Kasa Urzędu Miejskiego w Giżycku świeci pustkami, a dalszy rozwój sytuacji nie napawa optymizmem. Burmistrz Iwaszkiewicz skierował pisma do wszystkich dyrektorów placówek i instytucji miejskich (szkół, biblioteki, Miejskiego Zakładu Komunalnego itd.) z żądaniem, aby szukano oszczędności gdzie tylko jest to możliwe, a wszystkim pracownikom tych zakładów zmniejszenie wynagrodzenia o 20%, za ich "zgodą" - cudzysłów ma tu ogromne znaczenie.
Przyczyną nie jest bynajmniej sytuacja spowodowana przez koronawirusa (choć oficjalnie burmistrz wykorzystuje ten argument), a złe zarządzanie miastem i efekt wieloletnich zaniedbań na przestrzeni ostatnich lat. Brak szukania nowych źródeł wpływu do miejskiej kasy, rekordowe kredyty (dziś to ponad 50mln złotych) czy przepłacone inwestycje, np. takie jak budowa 15 mieszkań komunalnych w których m2 kosztować nas - podatników będzie 8000zł (prawie 2x drożej niż wybudowane na prywatnym rynku). Wszystko to w połączeniu z wciąż ubywającą liczbą mieszkańców Giżycka, którzy wyjeżdżają z miasta w poszukiwaniu lepszego życia, lub przeprowadzają się na teren Gminy i tam płacą podatki (co bezpośrednio przekłada się na niższe wpływy z podatków w miejskiej kasie) znalazło swoje konsekwencje. Rozpaczliwe próby ratowania sytuacji przez burmistrza tj. skokowa podwyżka podatków od nieruchomości dla przedsiębiorców (nawet o 47%) i mieszkańców, czy wyprzedaż sporej części miejskich gruntów nie dało spodziewanych efektów.
20% obniżka wynagrodzeń pracownikom administracji miejskiej dotknie: bibliotekarzy, szkolne sekretarki, administracje szkole, Pani sprzątające, urzędników UM, osoby zatrudnione w MZK itd. Zrzeczenie się 20% wynagrodzenia następuje po "dobrowolnym" podpisaniu dokumentu w formie aneksu. Nie dotknie ona nauczycieli, których chronią oddzielne przepisy, ale i oni odczują zaciskanie pasa. Miejskie placówki mają być pozbawione finansowania np. zajęć pozalekcyjnych, a w ramach szukania oszczędności jeszcze przez sytuacją z COVID-19, burmistrz Iwaszkiewicz od przyszłego roku szkolnego zdecydował się np. na likwidację klasy sportowej w SP1.
Argumentowanie, ze jest to potrzeba wynikająca z epidemii koronawirusa jest bardzo wygodna dla włodarza. Nie ma żadnych gwarancji, że sytuacja z wynagrodzeniami wróci do normy po zakończeniu epidemii.