Na mazurskie jeziora wróciły platformy bezpieczeństwa. Zarządca jezior, Wody Polskie, wezwały do ich usunięcia. MOPR przekonuje, że konstrukcje podnoszą poziom bezpieczeństwa na Szlaku Wielkich Jezior.
W ostatnich dniach na Szlaku Wielkich Jezior pojawiły się tzw. platformy bezpieczeństwa. Są to stalowe platformy z masztem. Na maszcie przymocowane są czujniki: ciśnienia atmosferycznego, magnetometru, akcelerometru, czujniki burzowe, mierzące poziom opadów, temperaturę, temperaturę wody i wysokość fali. Dane z tych czujników na bieżąco spływają do centrali Mazurskiego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego (MOPR) w Giżycku.
Na każdej z platform jest też panel informacyjny z numerem platformy, numerem telefonu ratunkowego oraz logo MOPR. W sumie na Szlaku mają stanąć 24 takie konstrukcje, kilkanaście z nich już stoi. MOPR holuje je na wyznaczone miejsca na jeziorach, a ich montażem zajmuje się prywatna firma wspierająca działania na rzecz poprawy bezpieczeństwa. Prywatna firma także finansuje ustawianie platform.
Każda platforma jest zarejestrowana jako statek bez napędu, posiada kartę rejestracyjną. Jest też oznaczona na wodzie jako statek stojący na kotwicy (tj. czarną kulą na maszcie), w nocy jest oświetlona białym światłem nawigacyjnym
– powiedział prezes MOPR Zbigniew Kurowicki.
Wody Polskie poinformowały, że skontrolowano gospodarowanie wodami. Wynika z niego, że jest to obiekt o wyglądzie pomostu pływającego, a Zarząd Zlewni w Giżycku nie wydał żadnej ze zgód wodnoprawnych.
W naszej ocenie platformy, które w ostatnich dniach pojawiły się na jeziorach są nielegalne i nakazaliśmy ich usunięcie
– poinformowała rzecznik prasowa Wód Polskich w Białymstoku Agnieszka Giełażyn-Sasimowicz.
Podobne platformy ustawiono na mazurskich jeziorach przed rokiem. Ponieważ zawierały reklamę koncernu motoryzacyjnego spotkały się z ostrą krytyką i po kilku dniach reklamowe banery zdjęto z platform. Bez reklamy, z numerami platform, konstrukcje stały na wodzie cały sezon.
Dzięki platformom uratowaliśmy m.in. dziadka z wnuczką, którzy wypłynęli z Mikołajek rowerkiem wodnym i zniosło ich na jezioro. Nie wiedzieli gdzie są, ale potrafili wskazać numer platformy bezpieczeństwa, który widzieli. W ten sam sposób wezwano pomoc do 38-letniej kobiety, która dostała zawału. Spanikowane otoczenie kobiety nie było w stanie podać nic, poza numerem platform. Podobnych akcji było więcej.
– powiedział Kurowicki.
Kurowicki podkreślił, że platformy ustawione na Mazurach zainspirowały ratowników z innych krajów, m.in. USA.
Dziwię się, że w tym roku znów są wobec nich kontrowersje, bo to nie ma nic wspólnego z reklamą, to służy podniesieniu poziomu bezpieczeństwa ludzi odpoczywających na wodzie.
Kurowicki dodał, że z powodu coraz większej dostępności sprzętu pływającego, na który nie są wymagane żadne szkolenia, poziom wiedzy wypoczywających na wodzie zostawia często wiele do życzenia.
Jeśli będzie znów hejt i bunt, to za wszelką cenę nie będziemy się upierać i zdejmiemy platformy. Chcę tylko, żeby ci, którzy to rozwiązanie krytykują, najpierw się zastanowili nad korzyściami, które ono niesie
– dodał prezes MOPR.
W sezonie letnim na mazurskich jeziorach dziennie pływa po 30-40 tysięcy jachtów, houseboatów i innych mniejszych jednostek pływających.
/źródło ro.com.pl