Obejrzałem dziś wystawę "Nasza Droga do Wolności" autorstwa Stowarzyszenie Wolne Miasto Giżycko wespół z Miastem Giżycko. Doceniam inicjatywę społeczną i cieszę się, z każdej formy aktywności obywatelskiej, szkoda jednak, że nie dochowano odrobiny obiektywizmu, a wystawa służy raczej jako narzędzie przedwyborczej propagandy, niż upamiętnienie polskiej drogi do wolności.
Osoba Anny Walentynowicz niemal całkowicie pominięta, działalność Jana Pawła II w dążeniu do wolności ograniczona do raptem jednego fotogramu. Pomijam obecność Wałęsy, Geremeka i Mazowieckiego niemal na każdym zdjęciu, ale największe zażenowanie budzi ostatnie zdjęcie wystawy pod którym czytamy, że "władz rządowa wybrana w 2015 roku, radykalnie dąży do likwidacji trójpodziału władzy i łamie konstytucje". To kompletne political-fiction. I jeszcze zdjęcie z protestów przed sądem najwyższym z 2017 roku ukazane jako ... nasza droga do wolności, zdecydowanie utwierdza mnie, że autorzy wystawy zupełnie nie rozumieją znaczenia słowa "wolność".
W przyszłym tygodniu skieruje do Burmistrza wniosek o podjęcie działań, aby treści niemające potwierdzenia w rzeczywistości i polskim prawodawstwie, nie stanowiły zakłamania w przestrzeni publicznej, tym bardziej, że wystawa musiała uzyskać akceptację władz miejskich, aby stanąć w tym miejscu. Autorzy wystawy chcą, aby po 10 czerwca, trafiła ona do giżyckich szkół. O tempora, o mores!