22 grudnia, radni przegłosowali uchwałę o nowych stawkach diet w radzie miejskiej w Giżycku. Poprawką (chociaż bardziej pasowałby tu termin "zepsujką") radnego Andrzeja Jelca radni funkcyjni (tj przewodniczący i wiceprzewodniczący komisji i rady) będą otrzymywali niewspółmiernie większą dietę od radnych szeregowych, choć w rzeczywistości ich obowiązki nie są poszerzone, stad uchwałę tę nazwałem LexJelec. Dodatkowo radna Małgorzata Mistera, zgłosiła poprawkę, która usunęła z uchwały sformułowanie "komisje stałe", w efekcie czego przewodniczący i wiceprzewodniczący każdej komisji, nawet niewielkiej doraźnej, będzie miał większą dietę z tego tytułu. Na efekt nie trzeba było długo czekać, zaledwie 8 dni po wprowadzeniu zmian, radni z ugrupowania burmistrza GPO (Giżyckie Porozumienie Obywatelskie) zwołali .... nową komisję ds. Zwierząt, której przewodniczącym został radny Jacek Brzeski, a zastępcą radna Olga Uminowicz.

 

Na nowych zmianach skorzysta niemal wyłącznie jedna grupa radnych – radni z ugrupowania burmistrza Iwaszkiewicza, bo na 11 radnych burmistrza, aż 10 (!!!) piastuje funkcje wiceprzewodniczących i przewodniczących.  Nie ma mojej zgody na „LexJelec” i dysproporcje diet, które nie wynikają ze zwiększonej pracy na rzecz mieszkańców. To nic innego jak „kupowanie głosów radnych” w zamian za wyższe diety, szkoda że kosztem pieniędzy mieszkańców. Do samorządu nie idzie się dla pieniędzy, chcę to udowodnić moim koleżankom i kolegom z ugrupowania burmistrza, dlatego zgłosiłem swój akces to prac we wszystkich komisjach rady miejskiej, za co nie będę otrzymywał dodatkowych pieniędzy.