Chiński filozof Kǒng Zǐ, znany bliżej jako Konfucjusz mawiał, że „naprawę państwa należy rozpocząć od naprawy pojęć”. Dlatego warto już we wstępnie obalić mit jakim jest bezpłatna komunikacja miejsko–gminna. Jak wiadomo nie ma nic darmowego i tak samo jest ze wspomnianą komunikacją, dlatego każdorazowo opatrzę to stwierdzenie w cudzysłów. W konsekwencji za „darmowe” przewozy również płacimy, tyle że nie kupując biletu w kiosku czy u kierowcy, lecz w podatkach, które zasilają kasę urzędu miejskiego.
Na tego typu stwierdzenia, gdy przekazywałem je jednemu z mieszkańców, odparł: „Panie ja żadną komunikacją nie jeżdżę i za żadną nie płacę” Otóż nie! Mimo, że Pan nie jeździ, płaci Pan, tak samo jak Ci, którzy z niej korzystają, a wszystko to odbywa się z naszych podatków. Przełóżmy to na konkretny przykład. Panowie Tomasz i Robert pracują w mleczarni. Obydwaj mieszkają na ul. Wojska Polskiego. Pan Tomasz przemieszcza się do pracy wyłącznie własnym samochodem, na paliwo wydaje 2000 zł rocznie. Pan Robert podróżuje wyłącznie „darmową” komunikacją, za którą „nie płaci”. W praktyce Pan Tomasz wydaje 2000 zł + płaci podatki, za które finansowana jest „bezpłatna komunikacja”, a Pan Robert wydaje 0 zł + płaci podatki, za które finansowana jest „bezpłatna komunikacja”. Wniosek? Pan Tomasz dotuje podróże Panu Robertowi, bez wzajemności.
Piszę nt „bezpłatnej komunikacji”, bo jej działanie zgodnie z projektem budżetu na rok 2019 będzie kontynuowane. Oznacza to, że przynajmniej od grudnia przyszłego roku nie będziemy musieli kupować biletu. Nie tylko my mieszkańcy miasta i gminy, ale również… turyści pojadą bez biletu, a to w mojej ocenie jest błędem, dużym błędem, o czym zaraz. Najpierw zobaczmy ile kosztuje nas „bezpłatna komunikacja”
Źródło: Projekty uchwał budżetowych w Giżycku w latach poprzedzających. W przypadku roku 2018 stan na grudzień br.
Żeby oddać sprawiedliwość, należy dodać, że każdego roku mieszkańcy Giżycka dopłacali do utrzymania miejskich relacji autobusowych. W roku 2018 na transport zbiorowy przewidziano 600 000 zł, lecz wprowadzenie „bezpłatnej komunikacji”, od sierpnia do grudnia tego roku, zmusiło Pana Burmistrza do powiększenia w trakcie roku tej kwoty o kolejne 243 000 zł. Tak wynika z tabelek, ale w rzeczywistości Pan Burmistrz Wojciech Iwaszkiewicz pytany o koszy wprowadzenia „bezpłatnej komunikacji”, szacował je na poziomie 400 000 zł, więc połowy wydanej w tym roku na utrzymanie linii autobusowych.
W 2019 roku na funkcjonowanie miejskich linii autobusowych zarezerwowano kwotę 733 000 zł (najwyższą w historii Giżycka), a jak zmieni się ona w ciągu roku podatkowego? Czas pokaże.
Gdy podczas ostatniego posiedzenia komisji finansów, w której pracuję, zaproponowałem odstąpienie od pomysłu „bezpłatnej komunikacji”, jako jeden z kroków w poszukiwaniu oszczędności w obliczu rekordowego zadłużenia w 2019 roku (49 mln złotych), moi adwersarze (radny Cezary Piórkowski oraz Pan Burmistrz Wojciech Iwaszkiewicz) argumentowali zasadność tych wydatków, że jest to; a) sprawiedliwość społeczna (CP), b) uatrakcyjnienie naszego Miasta dla turystów (BWI) oraz c) 2,5-krotnie większą liczbą korzystających z „bezpłatnych przewozów”, aniżeli biletowanych (BWI).
Jako, że w bajki nie wierzę, przejdę od razu do punktów b) i c). Turysta nie wybierze Giżycka dlatego, że będzie mógł przejechać się darmową komunikacją miejsko-wiejską. W Giżycku aby dojść z punktu A do punktu B, piechotą zajmuje to średnio 20 min. Turysta przyjeżdża na Mazury nie dla fascynującej przygody jaką jest podróż PKSem, lecz dla jezior, imprez, pisaku, rzadziej, żeby zjeść dobrą rybę. Czy gdyby musiał zapłacić za bilet, nie wybrałby Giżycka i Mazur? Wybrałby! Czego przykładem są Mikołajki, w których podczas wakacji nie ma bezpłatnych miejsc parkingowych w mieście, a mimo to wszystkie parkingi są pełne. Opłata (w przypadku biletu autobusem) ok. 2 zł nie odstraszy żadnego turysty. A my jako Miasto Giżycko tracimy, zamiast na turystach zarabiać. Każdy sprzedany bilet to zysk dla kasy urzędu miejskiego. Czasu na takie zarabianie jest mało – 2 miesiące w ciągu roku. Rozumieją to Mikołajki, my jeszcze nie. Refundowanie turystom „bezpłatnych przejazdów” działa jak powiązane ze sobą tryby ( tak jak wszystko w gospodarce) i prosperuje również na niekorzyść branży taksówkarskiej w Giżycku, która też podczas wakacji notuje największe zyski. Jeżeli mówimy, że jesteśmy miastem turystycznym to wykorzystujmy to i zarabiajmy na turystach, nie wypuszczajmy wróbla z garści.
Z komunikacji biletowanej korzystało regularnie, według danych szacunkowych (zasłyszanych), ok. 1% (300 osób dziennie) mieszkańców Giżycka. Z tej „bezpłatnej” ma korzystać 2,5%. Czy wzrost wydatków ze 180 000 zł na 840 000 zł jest zatem uzasadniony? Mam ku temu spore wątpliwości.
Na koniec przykłady z Polski. W 2018 w sąsiednim Mrągowie, na funkcjonowanie komunikacji miejskiej w 2018 wydano 420 000 zł, a w miejscowości Lubartów (woj. Lubelskie) nieco większym od Giżycka z nieco mniejszą ilością mieszkańców, ... zrezygnowano z komunikacji publicznej i zadania te powierzono prywatnym przewoźnikom, którzy obsługują tzw. linię miejską. Prywatne „żółtki”, jak popularnie nazywane są przez mieszkańców Lubartowa małe żółte busy, wykonują tę usługę taniej, szybciej, a Urząd Miasta w Lubartowie w 2018 roku nie wydał na ten cel ani złotówki. Może więc obrać taki kierunek?
Pozdrawiam
Radny Miejski w Giżycku
Paweł Andruszkiewicz